
a wszystko zaczęło się od głupiego guzika, spinki do włosów, pięciu groszy i Darcy'ego.
-czy ja śnię?
dookoła ludzie przechodzili jak niemowy, jak ślepcy albo obcokrajowcy.
-czy ja śnię?
stała sobie sama, na chodniku. niby nic, a jednak. stała tylko ona. ludzie mijali ją, potrącali, dziwili się. "nic im do tego" - pomyślała i stała dalej. - p o ś p i e c h.
-nie, to bezsensowne. t y l k o. zbędne słowa się zapomina. ja tych nie zapomnę. - powiedziała do nadchodzącego faceta.
-przepraszam, pani coś mówiła do mnie?
-nie, nie... przywidziało się panu.
przeszedł. znów została sama. postąpiła krok w przód, potem następny i jeszcze jeden. mogła chodzić, choć przed chwilą wydawało jej się, że zatraciła umiejętność chodzenia. zatrzymała się dopiero przed przejściem dla pieszych. "ale czy ja jestem pieszym?" - przemknęło jej przez myśl.
-czy ja śnię?
"nie śnisz - to nie był sen" - odpowiedział jej napis na przejeżdżającej ciężarówce.
powolnym krokiem doszła do klatki, w której, na ostatnim piętrze, mieściło się jej mieszkanie. a raczej mieszkanie, w którym żyła.
na ogłoszeniach napisano koślawym pismem: "nic nie dzieje się z przypadku"...
-a tobie nic do tego - odparła zła.
nie mogła zrozumieć tego ciągu przypadku. nie chciała wracać do domu.
-istnieje taki wielki świat! a ja przez 7/8 swojego życia nie poznałam nawet 1/1000000!
zawróciła. wyszła z mrocznej klatki schodowej na dwór, gdzie topniał intensywnie śnieg, ptaki przeczuwały wiosnę, a kierownik bloku znów darł się w nieokreślonym kierunku.
swoim zwyczajem włożyła ręce w czarny płaszcz. zgniła, zmieszana z błotem zieleń nie czyniła ziemi piękną, a niebo, zbyt jeszcze pobladłe, nie skłaniało do marzeń. znów ruszyła przed siebie. była niedziela. pozostał jej tydzień ferii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz