Nie jesteśmy już małymi dziećmi.
Siedzimy na ławce.
- To co, może przeniesiemy się do auta?
W moich myślach pojawia się scena z Coco Chanel – dziki seks nad morzem. Mówię:
- Dobrze, ale ty wstajesz pierwszy.
Nie chciałam się nigdzie przenosić. Nie chciałam przywoływać wilka z lasu. Wyglądał na skonsternowanego. Przecież nie zgwałcę cię na ławce – pomyślałam ironicznie. Lekkim tonem, jakby miał nade mną władzę i mógł zrobić ze mną wszystko (o wy mężczyźni!), powiedział:
- Coś ci pokarzę.
Przysunął się i zaczął mnie spychać. Zaparłam się więc nogami, w końcu jednak ustąpiłam i powiedziałam:
- Mogłam Ci nie ustąpić i siedzieć tam dalej jeszcze mocniej zaparta.
- Nie szkodzi. Masz bardzo miękką pupę.
Zrobiło się już ciemno, więc miałam nadzieję, że nie widział moich rumieńców. W drodze do samochodu żadne z nas się nie odezwało. Gdy ruszył zaczęłam temat motoryzacji, bo sama niedawno kupiłam nowe auto. Martwiłam się tym, że czasem mi gaśnie, że go jeszcze nie wyczuwam. Niespodziewanie powiedział:
- Wrzuć dwójkę.
Jak kretynka odpowiedziałam, ciągnąc wątek swoich myśli:
- Tak, wiem. Tato mi powiedział, że czasem lepiej ruszać z dwójki.
- Wrzuć dwójkę.
Popatrzyłam na niego, nie wykonując żadnego ruchu.
- No przecież trzymam sprzęgło.
Wrzuciłam dwójkę. Znów byłam cała czerwona. To moje przeklęte rumienienie się! Patrzyłam się już tylko przed siebie.
- Teraz trójkę.
Ta zabawa mnie zaraz wykończy! – Pomyślałam. W końcu nie wytrzymałam:
- Co jest? Może kupisz sobie po prostu automat?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz