sobota, 25 września 2010

new world, new day

Dostałam kolejną szansę i nie zamierzam jej zmarnować. Pomimo, iż moje przemyślenia, co do przeznaczenia i tym podobnych spraw zostały brutalnie wyśmiane kilka dni temu o pierwszej w nocy, to jednak trzymam się twardo swojej filozofii i stwierdzam, że nic nie dzieje się przypadkiem. Zresztą - całe te swoje wywody już zapisałam w czerwcu na papierze, a od tej pory one się nie zmieniły. Zmieniłam się cała ja. I chociaż doszłam do wniosku, że to wszystko inaczej mogło się potoczyć, to stwierdzam, że jest dobrze tak, jak jest.

Kolejny cel postawiony. Za tydzień zmieni się znów mój świat - kto wie, czy nie o 360 stopni. Zaczęła się wielka rewolucja i teraz nie odpuszczę. Krok naprzód musi być.

2 komentarze:

  1. a ja mam wrażenie, że zrobiłam krok w tył.
    muszę wziąć przykład z Ciebie i krzyknąć:
    "czas na rewolucję!"

    OdpowiedzUsuń
  2. all we need is revolution!

    "wszystko jest po coś - gdyby tak nie było już dawno bym oszalała..." - zdanie wbite gwoździem w samo serce mózgu. i tego się trzymam.

    OdpowiedzUsuń