środa, 14 lipca 2010

Macia cz.5 - ostatnia

Trzy lata temu umarła moja prababcia. W tym czasie namnożyły się stada jej prawnucząt. Macia zaś została sama. Zdawała sobie sprawę, że życie jest poza nią. Nie traktowała siebie jednak jak przegraną. Pożyczała sobie rodzinę siostry, dopóki nie zaczęła chorować. W wyniku choroby zaczęła zapominać twarze, imiona. Wkrótce nie poznawała już nikogo, a nawet zaczęła cofać się w przeszłość. Pewnego dnia, gdy moja ciocia przyszła ją odwiedzić, Macia zaczęła do niej mówić jak do swojej zmarłej w młodości siostry: Widzisz moja droga, obie miałyśmy kiedyś suknie ślubne… I żadna z nas jej w końcu nie założyła…
Po tym wydarzeniu Macia odchodziła do krainy wiecznego zapomnienia. Niedługo potem umarła. Na pogrzebie było niewiele osób. Sama w sobie ceremonia była tak skromna, jak życie, jakie prowadziła zmarła. Macia spoczywa teraz w jednej mogile z matką. I tylko Bóg jeden wie, czy
przebaczyła matce to, że nie poznała przez nią prawdziwego życia kochającej i kochanej żony, matki…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz