środa, 16 czerwca 2010

rozmowy. cz 3.


- halo?
- będę chrzestną. daleka kuzynka poprosiła mnie, abym była chrzestną jej nowo narodzonej córeczki.
- cieszę się. - uśmiechnął się. czyżby wyczuł w jej głowie głosie nutkę podniecenia? - ja bym się bał podjąć takie ryzyko. to duże wyzwanie.
- też tak myślę. teoretycznie rodzice chrzestni są najważniejsi dla maleństwa, po rodzicach! jakie to dziwne uczucie... że będę ważną postacią w kształtowaniu się czyjegoś życia, że będę stała na straży jej drogi duchowej, że to ja zadecyduję o jej losach... to niesamowite!
- cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
- nie... szczęśliwa to za dużo powiedziane. od naszej ostatniej rozmowy postawiłam sobie wiele celów, wśród nich: nie użalanie się nad sobą.
- to mi się podoba.
- i jako pierwszy punkt: posprzątałam swoje mieszkanie. nie mogę uwierzyć, że był taki straszny bałagan!
- w pokojach nigdy nie ma bałaganu, jest wasze artystyczny nieład!
nie widząc tego, każde uśmiechnęło się do słuchawki. nastała cisza.
- głosie?
- tak?
- ja wariuję. - w jej tonie znowu zabrzmiały znienawidzone uczucia samotności i udręki.
- ja też.
- widziałam go. na krótką chwilę. to jest tak uzależniające jak nikotyna. widziałam go przelotnie, nawet nie wiesz, jak ten papieros szybko się wypalił.
- jak papierosy na wojnie. jesteś uzależniona, a papierosów nie ma. więc żyjesz. ale to życie jest ciężkie, smutne, szare. od czasu do czasu zabijasz wroga, po czym znajdujesz papieros. palisz go.
- organizm jest zaspokojny. czujesz radość.
- ulotną. wypalasz go i wszystko wraca do normy. cierpisz ze zdwojoną siłą, gdyż organizm, uśpiony, znów budzi w sobie to swoje łaknienie.
westchnęła.
- najchętniej to zasnęłabym w takiej ciemnej próżni. nie chcę już kochać. mam dość tego rozgoryczenia, tych złudnych nadziei.
- poważnie?
- chciałabym nicość. żeby już nikt i nic nie uwięziło mnie w sobie.
- czy jesteś tego pewna? tego, że chciałabyś się wyrzec kochania kogokolwiek?
- nie wiem, co to znaczy kochać! rozumiem teraz tych wszystkich ludzi, którzy mówili mi, że nie wiedzą, co to znaczy! czy to są te motylki w brzuchu? czy to jest bełkot w buzi? a może to poczucie bezpieczeństwa? lub ciągłej udręki? powiedz mi! co to jest?!
w jednej chwili odkrył, że on także nie wie, co to jest miłość.
- nie wiem. - powiedział, - ale wiem, że niektórzy ludzie właśnie tak to sobie wyobrażają. znam osobiście dziewczynę, która układała polne kwiatki na miejscu, z którego odchodziła, zsiadała, odjeżdżała jej platoniczna miłość.
Stefa zaczęła się śmiać.
- też znam takiego osobnika. czasami myślę, że ma rozdwojenie jaźni, jest ślepy, głuchy i w ogóle nie wie, co robi na tym świecie.
- a i to jest możliwe.
- ale takim ludziom się wybacza, bo to biedni ludzie. i im się pomaga, dopieszcza, i głaszcze, i całuje... - powiedział to na wpół ironicznie.
- dość. - wyczuł irytację w jej głosie. - to nie znaczy, że mam dalej wlepiać w niego oczy, wzdychać i kochać... niech sobie radzi sam! ja mam dość własnych problemów.
- okrutna.
-
nie potrzeba mi jeszcze dziecka do niańczenia. ja potrzebuję oparcia, kogoś, na kim mogę polegać. nie lubię roli niańki... i wystarcza mi, że muszę być poukładana, że to ja mam zawsze wszystkiego pilnować, bo jestem najstarsza, najstarsze dziecko ze strony mamy i starsza siostra, za wszystko zawsze i wszędzie odpowiedzialna. chciałabym, żeby to ktoś raz za mnie mógł podjąć decyzję, ale żeby ona była słuszna, żebym wiedziała, że mogę temu komuś ufać, a temu wielkiemu kretynowi się nie da.
- może nie doceniasz chłopaka.
- nie. nie można mu zaufać. jesteśmy w zasadzie nieznajomymi, więc zdolny byłby mnie nawet sprzedać na targu. nieznajomi przecież nic cię nie obchodzą. we wszystkich i we wszystko już wątpię.
- najgorsze jest chyba takie zwątpienie. po jego pojawieniu się, niemożliwe jest chyba uratowanie jakiegokolwiek uczucia. mam nadzieję, że jednak twoje serce jest na tyle silne, aby przetrwać i uporać się z tym zwątpieniem . jedyna rada na teraz to po prostu się nie przejmować za dużo, walczyć z przejmowaniem się, dlatego że to jest twoje życie, które składa się z...
- ... milionów malutkich, jak punkciki na niebie, chwil.
- właśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz