wtorek, 29 maja 2012

ranek


moje ciało spoczywa na wielkim materacu
jedno ciało zamiast dwóch osób
w nie-małżeńskim łożu

moje ciało prawie się nie rusza
boi się pęknięcia i rozsypania na drobne kawałki
nie chce spoglądać zza kołdry na świat

wgnieciona, wymiętolona poduszka odbija zapach ciała,
który w nocy niewidoczny, nieśmiertelny przeniknął do materiału
rozrzucone włosy garną się do twarzy, jakby chciały ją otulić
niesforne kosmyki śmiejące się do siebie

moje ciało ma paluchy, które nie wystają spod kołdry
twierdzą, że zimno. wolą patrzeć jak na skutek oddechu
kołdra, jakby od niechcenia, unosi się powoli

za oknem daleko jedzie karetka, słychać kroki,
 tłuczenie się garnków, przytłumione rozmowy,
zegar tyka kolejne niezmieniające się minuty, zacięte wskazówki.

moje ciało jest bezpieczne jeszcze przez kilka minut
póki panuje półmrok, bo rolety zaciągnięte,
drzwi szczelnie zamknięto przed rzeczywistością poprzedniego dnia

moje ciało spoczywa na wielkim materacu
jedno ciało zamiast dwóch osób
w nie-małżeńskim łożu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz