moje ciało spoczywa na wielkim materacu
jedno ciało zamiast dwóch osób
w nie-małżeńskim łożu
moje ciało prawie się nie rusza
boi się pęknięcia i rozsypania na drobne kawałki
nie chce spoglądać zza kołdry na świat
wgnieciona, wymiętolona poduszka odbija zapach ciała,
który w nocy niewidoczny, nieśmiertelny przeniknął do
materiału
rozrzucone włosy garną się do twarzy, jakby chciały ją
otulić
niesforne kosmyki śmiejące się do siebie
moje ciało ma paluchy, które nie wystają spod kołdry
twierdzą, że zimno. wolą patrzeć jak na skutek oddechu
kołdra, jakby od niechcenia, unosi się powoli
za oknem daleko jedzie karetka, słychać kroki,
tłuczenie się
garnków, przytłumione rozmowy,
zegar tyka kolejne niezmieniające się minuty, zacięte
wskazówki.
moje ciało jest bezpieczne jeszcze przez kilka minut
póki panuje półmrok, bo rolety zaciągnięte,
drzwi szczelnie zamknięto przed rzeczywistością poprzedniego
dnia
moje ciało spoczywa na wielkim materacu
jedno ciało zamiast dwóch osób
w nie-małżeńskim łożu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz