dziś widać było gwiazdy na niebie w mieście R. wyłączone lampy na drodze wprawiały mój błędnik w obłęd, ale warto było gapić się bezczelnie w niebo, znaleźć mały wóz i wpadać przez to w ludzi. udział w wieczornej drodze krzyżowej na cmentarzu - coroczne oswajanie się ze śmiercią (ćwiczenia z memento mori) i poczucie współistnienia z innymi ludźmi. nyctophilia. uśmiecham się. szykuje się całkiem ciekawy i intensywny tydzień. święta, wernisaż, urodziny G., Łódź i zakończenie SADu. a potem egzamin, Cieszyn, Maskarada i konferencja. i jeszcze ta praca licencjacka, która byłaby napisana, gdyby nie brak organizacji czasu. poza tym moja francuska korespondencja z tante J. kwitnie. po niecałym roku nauki francuskiego piszę już listy w tym języku - to całkiem dobry wynik. poza tym ratuję stare książki i adoptuję je na potęgę, tym samym moja kolekcja znacznie powiększyła się o kilkanaście ponad stuletnich tomów. czytam zafónowy Cień wiatru - Za każdym razem, gdy książka trafia w kolejne ręce, za każdym razem, gdy ktoś wodzi po jej stronach wzrokiem, z każdym nowym czytelnikiem jej duch odradza się i staje się coraz silniejszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz