Kiedy się zawijam
W futro własnego życia
Wieczorną szarość raźno
Ściągam sobie z góry a na moim brzuchu
Ta piękna postać
Z mgły i przyszłości,
Wygubieni krzykiem potrafią
Zabić mi tę idyllę
Więc się odwijam
Swoje ciało bez ustanku
Nadstawiam teraźniejszości.
Nic jednak od czego by umrzeć
W Wiedniu kiedyś umrę
Lub we własnym zwietrzałym słowie
Szklane miejsce strugą nocy przecięte w połowie
W futro własnego życia
Wieczorną szarość raźno
Ściągam sobie z góry a na moim brzuchu
Ta piękna postać
Z mgły i przyszłości,
Wygubieni krzykiem potrafią
Zabić mi tę idyllę
Więc się odwijam
Swoje ciało bez ustanku
Nadstawiam teraźniejszości.
Nic jednak od czego by umrzeć
W Wiedniu kiedyś umrę
Lub we własnym zwietrzałym słowie
Szklane miejsce strugą nocy przecięte w połowie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz