-
Odwiozę cię do domu.
Wyszli
przed pub. Dostała czkawki i cała się trzęsła.
- Jak dojedziemy, to musisz się
ciepło ubrać, a ja, zanim odjadę, zrobię ci herbatę.
- Mam zimne stopy i dostaję czkawki,
bo nie piłam kawki i dostaję głupawki. Cha, cha, cha, cha!
Przez
całą drogę śpiewała sprośne piosenki, o których znajomość nie
podejrzewała siebie. Gdy dojechali pod jej blok, Adam wniósł ją po schodach. Pierwszą
rzeczą, jaką powiedział po wejściu do jej mieszkania, było:
- Musisz ubrać skarpetki!
- Tak jest!
Chichocząc,
znalazła w końcu dwie skarpetki, czyste, ale nie do pary. Adam poszedł zrobić
jej herbatę. Gdy wrócił, nadal siedziała w tym samym miejscu. Radosny nastrój
jednak pierzchł. Jej oczy były zamglone.
- Gdy byłam bardzo samotna, to
siedziałam albo leżałam po ciemku, i wyobrażałam sobie, jakby mnie dotykał.
Jakbym ja reagowała. Jakby oplótł mnie swoimi dłońmi, moją szyję, a ustami…
Nie
zdążyła powiedzieć, bo tuż nad nią znalazł się Adam, który położył jej dłoń na
ustach.
- Ciiii… Nic nie mówi.
Pocałowała
jego palce, cofnął dłoń. Patrząc w jego oczy, szeptem dokończyła:
- A potem błądził po całym ciele.moje opowiadanie - dla tych, którzy już w nie zwątpili - żyje, ma się dobrze, obrasta w strony. po otrzymaniu najwyższej oceny na roku z egzaminu ustnego, stwierdziłam, że nagroda mi się należy i otworzyłam "nasze opowiadanie". nazwa jest dość adekwatna - z racji wielokrotnego przytaczania spontanicznych wypowiedzi różnych osób, które udawało mi się zapamiętywać w ciągu tych dwóch lat. no i historia jest "nasza".
jestem ciekawa reakcji pana V., gdy mu to wyślę. i reakcji innych. a szczególnie biednego pana Z., który musi słuchać wszystkich naszych babskich wywodów na każdym spotkaniu. już czuję, że oberwę. przecież facet by tak w życiu nie powiedział! zobaczymy.
póki co parzę herbatę od G. w mojej wielkiej francuskiej filiżance z Montmartre i piszę. uwielbiam to, jak moi bohaterowie mnie zaskakują, zmieniają moje postanowienia i żyją własnym życiem. zaraz doprawię herbatę słodkimi malinkami, miodem i cytryną. dziś dzień spokoju.
póki co parzę herbatę od G. w mojej wielkiej francuskiej filiżance z Montmartre i piszę. uwielbiam to, jak moi bohaterowie mnie zaskakują, zmieniają moje postanowienia i żyją własnym życiem. zaraz doprawię herbatę słodkimi malinkami, miodem i cytryną. dziś dzień spokoju.
jasna dupa Pota!
OdpowiedzUsuńszybciej to pisz, bo mi się chce....
czytać mi się to chce!
a to to opowiadanie, o którym mi mówiłaś?
to, co miałaś mi wysłać?
to, gdzie mogłam odnaleźć siebie?
tak, to to.
Usuńmiałam zamieścić nawet dziś ten fragment, ale stwierdziłam, że zepsułabym Ci wtedy frajdę czytania - w pewnym sensie. moje opowiadania się tworzą, ale powoli. dojrzewają. jak ludzie.
jak wino:) i skrzypce:)
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak już mnie wciągnęło to opowiadanie:)
OdpowiedzUsuńmoże dlatego, że od razu skojarzyło mi się z książką, która ostaniami czasiy mnie baaardzo wciągnęła("Pięćdziesiąt twarzy Greya")
ja też jestem strasznie ciekawa już!
OdpowiedzUsuńpoza tym uśmiecham się na myśl jak bardzo jestem obecna u Ciebie, u was, w Rzeszowie :-)
gdyby nie dwie wielkie luki, gdzie muszę powpisywać resztę, która leży spokojnie poodkładana, i przejrzeć jeszcze raz wszystko, to powiedziałabym, że opowiadanie jest już skończone, bo właśnie dziś napisałam epilog.
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać i nie wiem na co bardziej czekam na drugą część boskiego Greya czy na Twoje opowiadanie:)
OdpowiedzUsuń!
OdpowiedzUsuńBawi mnie ile jest nas w nas, czekam na resztę z niecierpliwością!