Olga Tokarczuk jest w mieście R. i udało mi się z panną mm. dotrzeć na czas na spotkanie autorskie.
Słuchałyśmy jej opowiadania o opowiadaniach,
o podejściu do pisania, które wcale nie różni się od mojego,
o wydłubywaniu poszczególnych nici z otaczającej nas rzeczywistości,
o traktowaniu siebie i swojej historii jako bodźca do pisania,
o traktowaniu siebie jako postaci typu "everyman",
o tym, że ważne jest słuchanie,
o tym, że jej pisanie jest nałogowym wyrzucaniem z siebie,
o tym, że w życiu chodzi o coś więcej.
jestem pełna pozytywnego, ciepłego spokoju.
a dlatego, że była niedawno we Francji z powodu promocji swojej przetłumaczonej książki, to poniżej są zdjęcia Francji mego (a jakże!) autorstwa, które po półtora roku nareszcie wywołałam i zeskanowałam.
Słuchałyśmy jej opowiadania o opowiadaniach,
o podejściu do pisania, które wcale nie różni się od mojego,
o wydłubywaniu poszczególnych nici z otaczającej nas rzeczywistości,
o traktowaniu siebie i swojej historii jako bodźca do pisania,
o traktowaniu siebie jako postaci typu "everyman",
o tym, że ważne jest słuchanie,
o tym, że jej pisanie jest nałogowym wyrzucaniem z siebie,
o tym, że w życiu chodzi o coś więcej.
jestem pełna pozytywnego, ciepłego spokoju.
a dlatego, że była niedawno we Francji z powodu promocji swojej przetłumaczonej książki, to poniżej są zdjęcia Francji mego (a jakże!) autorstwa, które po półtora roku nareszcie wywołałam i zeskanowałam.
(prześwietlone - panna M. otworzyła mi w Paryżu aparat z załadowaną już kliszą, dwie klatki pożarło)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz