Mniej mowy od dziś. Skupione ciało i umysł mają przestać myśleć o nieważnych błahostkach. Patrząc na blog G. i pisząc o niej reportaż, uczę się pokory i spokoju. Chciałabym posiadać chociaż garść tej poetyki, którą w sobie ma zarówno G., jak i moja ulubiona poetka A. I piszę to ja, która wydałam tomik poezji. Tak. Studia są prozaiczne. Jak to dziś wyszło w rozmowie z prof. P. (który stwierdził, że jestem absolwentką najznamienitszego LO w mieście R.) - rzeczywistość skrzeczy. A ja tęsknię do poetyzmu, poetyckości, poetyki. Chciałabym jesienną melancholię i deptanie liści. W zamian mam klęcie na kolejnych kretynów w samochodach (ratuje mnie muzyka francuska w głośnikach), znoszenie spięcia przedmiesiączkowego pani magister i rozmowy z mało ambitnymi ludźmi. Może projekt "prawie Socrates Cafe" wypali i przyniesie ukojenie.
Nawet nie wiedziałam, że wierszy może mi tak bardzo brakować.
Cel na jutro: pisać reportaż i nagrać z rana całą ścieżkę dźwiękową z Czarodziejki z księżyca i puścić w samochodzie na fula. Przynajmniej poudaję, że śpiewam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz