niedziela, 13 listopada 2011


Leżała na trawie, było jesienne, o dziwo ciepłe i słoneczne popołudnie.   
-Jakie cudowne w dotyku muszą być chmury - westchnęła.
Wyobrażała sobie, że są one puchem, puchem mgielnym. Rześkim, ożywczym, smakującym rankiem i w południe trochę jak lody waniliowe. Wieczorem jak lody truskawkowe, a od czasu do czasu smakowałyby jak lody czekoladowe. 

____________________

Usiadła w miejscu, z którego było widać scenę. 
-Tu będzie dobrze - szepnęła. 
Czekała na znajomych. Czekała też na zespół, który miał grać jazz na żywo. W międzyczasie przebiegała wzrokiem kartę. Z głośników wydobywał się subtelny, delikatny, kuszący jazz.  Od ciepła w pomieszczeniu dostała lekkich wypieków.  
-Jaka szkoda, że prowadzę. Mam ochotę na szklankę whisky... To nic. Pewnego dnia przyjadę tu autobusem. Sama z pamiętnikiem. Sama z moją samotnością. Zamówię whisky, posłucham śpiewającej pani w ubraniu a'la lata 20. I będzie mi dobrze.  









4 komentarze:

  1. whisky pije się w szklankach;)

    OdpowiedzUsuń
  2. wiem, ale jakoś tak inaczej napisałam. mówisz, masz.

    OdpowiedzUsuń
  3. whisky pije się... szklankami. w towarzystwie siebie i siebie. najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. przepraszam, musiałam wtrącić;P acz ostatnio najlepiej pije mi się z butelki:D

    OdpowiedzUsuń