sobota, 9 października 2010







W autobusie był niesamowity tłok. Jakaś pani z siatkami z Biedronki przepychała się w kierunku kierowcy, a chłopak obok mnie grał na komórce. Przed moim wzrokiem ukazał się wkrótce ciekawy widok. W środkowej części autobusu stała dwójka ludzi: Ka – młodziutka kobieta i Ku – mężczyzna wieku średniego. Ku nachylając się nad Ka powiedział:
- Jesteś piękna gdy się uśmiechasz. Nie mogę oderwać wzroku od twojego uśmiechu.
Ka uśmiechnęła się zatem promiennie, aczkolwiek była mocno speszona.
- Nie wiedziałem, że anioły zstępują z nieba – dodał.
Dziewczyna odwróciła się w stronę okna, próbując ukryć filuterny uśmiech. Przez zaparowane szyby nie było widać zewnętrznego świata. Patrzyła więc w szare okno, gdy na nim pojawiło się namalowane przez Ku serce.
Obok nich siedziała babcia z bukietem nieco omdlałych róż. Była to pozostałość po całodziennej pracy na targu. Ku podszedł do niej:
- Czy sprzedała by mi pani ten piękny bukiet?
-Ależ te kwiaty są zwiędłe.
- Nie tak bardzo. Proszę, zależy mi na tym.
- Niech pan je weźmie za darmo.
- Dziękuję.
Ku wrócił do Ka, która zaciekawiona patrzyła na kwiaty.
- To dla ciebie.
Wręczył jej bukiet i dodał:
- Gdyby zależało to od ciebie, to nie byłoby mnie tutaj. Mógłbym zrobić wszystko dla ciebie.
Na krótko zamilkł, ale zaraz dokończył:
- Wolałbym nie wiedzieć o twoim istnieniu. Mam żonę i trójkę dzieci.
Patrzył w skupieniu w jej oczy, po czym wysiadł na najbliższym przystanku. A ona patrzyła zdumiona na zamknięte drzwi, trzymając omdlałe róże.


~ fragm. "autobusu zdradzonych serc"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz