spóźniła się tylko o 12 minut, jakby Pan Bóg przytrzymał, spowolnił, zagadał wskazówki czasu.
stanęła przed nieznanymi dotąd drzwiami przy miejscu, które jednak dobrze znała.
krótki telefon, urywane zdania, przyciszone szeptem kroki po murowanych, drewnianych schodach.
stanęła w miejscu, o którym zawsze śniła.
magia spłynęła na nią, duchy wszechobecnych postaci otoczyły ją, pytając się co tutaj robi. suknie uśmiechały się do niej wirując w rękach dziewcząt w takcie walca. jedna, niepozorna szara myszka mówiła, że należą do siebie. i tak też się stało. dylematyczne zostało tylko pytanie: białe baleriny czy czarne obcasikowate.
poddasze z uwięzionymi duszami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz