czwartek, 25 marca 2010

śmierć barbarzyńcom co zwą się przyszłością i przemijaniem!

świeciło słońce, było ciepło i przyjemnie. na polu bawiły się dzieci, większość ludzi uśmiechała się do słońca, a w kuchni pachniało świeżym zapachem umytej podłogi. obok włączony ekspres do kawy cichutko wymrukiwał ją do kubka. zapach ciepłego mleka i kawy roznosił się wokoło. stała przy oknie. i płakała nad dorosłością. za miesiąc z jej codziennego życia miały zniknąć dwie ważne dla niej osoby - dwoje starszych przyjaciół, na których mogła polegać. znikną z jej życia. staną się jeszcze bardziej dorosłe, staną się być może całkowicie obce. już do końca ich istnienia.

jak miała nie płakać? wiedziała, że za rok czeka ją to samo. pragnęła śmierci, jak Werter. nie chciała iść na studia, co przerażało ją do głębi jej ludzkiego jestestwa. czuła, że studia będą klatką, w której ogłoszą jej wyrok śmierci. dlaczego więc nie wybrać swojej drogi do śmierci? płakała, ale tak, aby nikt nie widział. niech dzieci dalej się bawią na dworze, a brat w spokoju ogląda kolejny odcinek dr Housa. niech ptaki dalej ćwierkają, a słońce niech ogrzewa swym światłem cały świat. niech rośliny dalej rosną. w górę! w górę! tylko, że ona za miesiąc już będzie konać. a raczej część jej serca. część jej duszy.


zrozpaczona! przerażona!

zgnilizna nie wyleczona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz