czwartek, 17 czerwca 2010

rozmowy. cz 4. ostatnia.

- co za wietrzny dzień! - tymi słowami przywitała go po raz kolejny. - i ten zapadający właśnie mrok! jest coś pięknego w takim mroku. dostojny smutek, który sprawia, że czujesz się jak bohater romantyczny... widzisz więcej, czujesz więcej... i wiatr. i ta chęć wyrwania się...
- to chyba nieprzyjemne... - odparł.
- nie! to właśnie jest piękne! ja współistnieję z wiatrem. może dlatego, że jestem powietrzem. uwielbiam, gdy lekki wiatr utula mnie do snu, gdy gniewny targa mną i zabiera złość. każdy pukiel moich włosów nie potrafi żyć bez niego. kocham go i nie rozstanę się z nim. nigdy.
- czy aby nie słychać tutaj pewnych oznak buntu?
cisza.
- Stefo, zapytałem czy nie było w tych słowach pewnej demonstracji przed światem?
- nie bunt. przemęczenie.
- czy nasze rozmowy zmieniły coś w twoim życiu?
cisza.
- tak. - szepnęła. - lepiej dogaduję się... z samą sobą. i czytam.
- ja też. książki o filozofii. chwilowo mam jednak dość.
- filozofia wcale nie jest zdrowa.
- owszem, ale znając zdanie innych, sama możesz ustalać własne reguły, tworzyć własną filozofię i wyrażać swoją opinię.
- czemu mi się tak dobrze rozmawia z tobą? przecież cię nie znam. słyszę tylko twój głos i tyle. w zasadzie jesteś dla mnie czymś tak ulotnym, że boję się, że zwyczajnie się rozpłyniesz.
- jeżeli przestaniesz dzwonić, to właśnie tak będzie.
- przecież normalnie ja nie potrafię rozmawiać z ludźmi! mówiłam to już...
zastanowił się. ostatnio czytał dużo o uzależnieniu od ukrywania swojej tożsamości, dzięki internetowi.
- stadium niepełnosprawności życiowej wywołane jest, według mnie, zbyt często używanym internetem. boimy się spotkań twarzą w twarz.
- może to jest nasze pragnienie życia w utopii, w baśni? żeby była piękna muzyka, bez zbędnych słów i tylko dotyk...
- chciałbym zobaczyć twoją duszę.
- zobaczyłbyś niebotyczny chaos.
- stęskniłem się za tobą.
- ja też, głosie. lubisz mrok?
- noc jest najlepszym natchnieniem. wtedy najlepiej się myśli. chyba, że skopie cię morfeusz, to już gorzej.
roześmiała się.
- śnił mi się dziś pewien stary człowiek, i miał w sobie coś niesamowitego. nie potrafię określić co to było... chciałam go uwiecznić na zdjęciu, ale, niestety, we śnie nie dane mi było posiadanie aparatu.
- to chyba był jakiś koszmar.
uśmiechnęła się nieznacznie.
- chyba tak... głosie?
- tak?
- spotkajmy się.

1 komentarz:

  1. i ta część podoba mi się chyba najbardziej ze wszystkich. warto było czekać do części ostatniej, bo czasami to właśnie te "części ostatnie" wnoszą najwięcej.

    OdpowiedzUsuń