czwartek, 10 czerwca 2010

G. uświadomiła jej jedną rzecz: jakkolwiek by nie było, on był jej natchnieniem. I nie mogła temu zaprzeczyć. Chociaż parzyła się codziennie gorącą wodą jego śladów, to szukała go wzrokiem, myślała, że zaraz go ujrzy... Nieważne, że na nią nie zasługiwał, że był totalnie ślepy, jak krety... Że już tysiące razy traciła przez niego humor, a wręcz nie umiała z nim normalnie porozmawiać. Mogła się dziś sparzyć słońcem i nim. Czerwone plecy, czerwone policzki. Nikt nie zauważył różnicy, kiedy jedno, a kiedy drugie. I dobrze.

Wchłaniała to wszystko, lecz źródło zaczęło już powoli wysychać, bo ileż można. Będzie je miała jeszcze 2 tygodnie, po czym ono umrze. I dobrze. Poszuka nowego. Bo źródło natchnienia nie jest tylko jedno. Niewyraźnie nikną też rysowane wszędzie okulary i niezapomniany uśmiech. Odnajdywanie kolejnego natchnienia będzie równie dobre, jak odnajdywanie kolejnego smaku lodów z rodziny cytrusów.

______________________

So that's it
that's my world
you didn't know it
now you know
I am a dreamer...

2 komentarze:

  1. Kłujesz mnie w oczy tak mocno
    A mogłabym to znosić przez wieczność
    Twoje ukłucia są dla mnie jak piekło
    Powiedz, czy to kaprys Twój, czy po prostu konieczność

    Na tak głośne rozbijasz mnie dźwięki
    Co nie są w stanie dosięgnąć Twego ucha
    A gdybym mówiła zwyczajnie, cicho, od nowa
    Czy chciałbyś teraz mnie jeszcze wysłuchać?

    Ja nie potrafię słowami do Ciebie mówić
    Ty nie zdołasz odczytać mych przekazów
    Więc kim wzajemnie jesteśmy dla siebie?
    Garścią wymysłów? Impulsów? Czy może urazów?

    Czułeś, że ulotna staję się powoli
    Że nie potrafię wracać, za szybko zrozumiałeś
    Gdyż uskrzydlałam się we wnętrzu Ciebie
    Czy… nie uczyłeś mnie powrotu, bo nie umiałeś?

    A dopełniając ludzkie kilka zmysłów:
    „Milczenie jest mową duszy”
    A moja mówiła tak wiele…
    …aż cisza nas całkiem zagłuszy…

    Czy wiesz, że jest zabronione?
    Wszczepianie w umysł człowieka uśpiony
    Elementów i konstrukcji paraliżujących
    Tak, by nie został wyleczony

    Lecz Ty mnie uleczaj co raz
    Choćbyś miał nawet kłuć w oczy
    Bo widok nie jest konieczny
    Koniecznie, abyś nasz byt jednoczył

    Proszę, naucz mnie jeszcze kiedyś
    Z Twojego wnętrza co chwilę powracać
    Otwierać oczy na resztę istnień
    Zbędnych okręgów w życiu nie zataczać

    I niech już zagaśnie to, co ma wygasać
    A grunt pewny niech w stopy nie kłuje
    A wiec zostańmy tu, gdzie przystanęliśmy
    Niech żadna moja myśl Ciebie nie poszukuje

    Jednak szukają co chwilę
    Co dzień, lub co minutę
    Bo Tobą okryte są z wierzchu
    Tobą od środka strute

    Kłujesz mnie w oczy tak mocno
    Jak tylko można kłuć człowieka
    Choć cały Twój czas mam przy sobie
    Na ten dojrzalszy dzień będę czekać.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja już nie mam siły czekać. i nie będę. to przywiązanie, ta śmieszność spojrzeń rzucanych na wiatr... tych rzeczy już nie chcę. podziękowałam mu w myślach, wyklęłam w rzeczywistości i tyle. i mam nadzieję, że nawet pobyt w Paryżu, stolicy miłości, nic nie zmieni. nie wyobrażam sobie marnowania jeszcze roku. koniec. :) uśmiech w stronę publiczności i znikam za kulisami.

    OdpowiedzUsuń