niedziela, 27 czerwca 2010

była wtedy niedziela, dzień którego naprawdę nie lubiła...

tak się kończył film o wielkiej Coco Chanel. dziś faktycznie jest niedziela, dzień, którego nie lubią nie-zakochani. ale ja go nawet przeżyłam. siłę dało mi dziecko - mała E. mała, energiczna i szczera. nie mówiąca, nie rozumiejąca, nie chodząca, nawet - nie trzymająca własnej główki. ale ja już wiem, że będę ją kochała z całego serca, jeśli ona nie uczyni tego samego, złamie mi serce. do miłości nie można przymuszać, dlatego wybór zostawiam jej.


a od środy uczę się szyć i przerabiać! ;)

1 komentarz:

  1. Kamilo kochana,

    dziękuję za słowa otuchy. ostatnio po prostu nie wytrzymuję - coś mnie denerwuje, zachwyca, inspiruje, złości, irytuje - rzucam wszystko i idę robić zdjęcia. znalazłam swoją terapię, i serducho mi skacze kiedy przyciskam cyngiel migawki. kupię kilka klisz, będę focić dzień i noc, wypatrywać ludzi z niedopałkami, kolorowych koszulek, wielkich świateł, uśmiechów i ciepłego wiatru.
    dziękuję za słowa otuchy, bo ostatnio coś w siebie nie wierzyłam. zdarzały się ciężkie momenty kiedy nie wiadomo do kogo gębę otworzyć. dosłownie. sam na sam ze swoim 'ja' to jedna z najbezpieczniejszych sytuacji. dociera się do tego co siedzi głęboko, na codzień ukryte i nie zawsze jest to miłe spotkanie.
    odegrasz dużą rolę w życiu tego małego człowieczka - jeżeli tylko sama tego będziesz chciała. może to ty ją nauczysz co to aparat, pokażesz zdjęcia, zabierzesz na łąkę i puścisz z nią latawiec. to niesamowite, że możesz z nią przeżyć tyle 'pierwszych razów'. pokazać tyle rzeczy, przekazać swoje myśli, kształtować jej światopogląd! a z drugiej strony 'jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś'

    życzę Ci również owocnych poszukiwań. również czekam na kolejne zdjęcia. całuję!

    ps. podkradnij mi ze dwa szerokie filmy. jak na całe wakacje to i tak proszę o niewiele :-)

    OdpowiedzUsuń